Można. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy w stanie uchronić umierającego od strachu przed śmiercią, a samych siebie od bólu
rozstania. To, co możemy zrobić, to sprawić, by ten ostatni, najtrudniejszy etap życia był przeżyty przez umierającego
w spokoju. Sobie natomiast możemy zaoszczędzić dodatkowych udręk, które pojawiają się po śmierci.
W tym miejscu zebraliśmy rady tych, którzy już tę trudną drogę przebyli dla tych, którzy właśnie nią przechodzą.
My, Osieroceni często wyrzucamy sobie to, że czegoś nie zrobiliśmy, o czymś zapomnieliśmy, kiedy nasi najbliżsi jeszcze
żyli i są to dla nas dodatkowe cierpienia. Wiemy, jak ważne jest to, by mieć poczucie, że zrobiło się naprawdę wszystko,
co tylko było możliwe.
Oto nasze wskazówki:
Śmierci nie da się usunąć z naszego życia. Każdy musi umrzeć.
A pytanie "dlaczego" będzie pewnie pierwszym, jakie postawimy Bogu na powitanie.
My patrzymy na śmierć z własnej perspektywy. Widzimy jedynie ogromną pustkę, własną samotność, niewysłowioną
rozpacz i rozstanie już na zawsze. Nie jesteśmy w stanie zaakceptować śmierci. Ona zawsze nas zaskakuje.
Jest jednym z tych elementów, które nie pasują do naszej "układanki". Śmierć naszych bliskich jest więc momentem,
w którym musimy zapytać o to, co się dzieje z nami po śmierci. Bo jeśli tylko jest jakaś kontynuacja, oznacza
to, że wszystko ma swój najgłębszy sens, nawet śmierć.
A Chrystus przecież wyraźnie mówi i pokazuje poprzez swoje Zmartwychwstanie, że śmierć nie jest końcem życia.
Mało tego, On zaprasza nas do Nieba, gdzie "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka
nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy Bóg przygotował tym, którzy Go miłują". A Jego obietnice nie są słowami
rzucanymi na wiatr. To Chrystus jest gwarantem życia wiecznego. To On wytyczył nam pewnien szlak. Często jest nim właśnie
nasza droga krzyżowa, pełna bólu i upadków, ale na końcu której znajduje się wspaniałe życie wieczne.
Dusze czyśćcowe podkreślają, że Bóg wybiera najwłaściwszy moment śmierci dla każdego z nas. Tyle, że my,
patrząc jedynie z własnej perspektywy, nie jesteśmy w stanie tego zauważyć. Mówimy "był za młody na śmierć,"
"miał tyle planów," "mógł być taki szczęśliwy," "mógł jeszcze tyle osiągnąć..."
Wydaje się nam, że najlepszą rzeczą, jaka może się nam przydarzyć jest długie życie tutaj, najgorszą zaś śmierć.
Wydaje się nam, że jedynie na ziemi można osiągnąć pełnię szczęścia. To bardzo ludzkie spojrzenie. I nie będzie
inne, dopóki nie nauczymy się patrzeć na śmierć z zupełnie innej perspektywy - z perspektywy Boga, który
wie to, o czym my nasiąknięci codziennością zazwyczaj zapominamy - że prawdziwym celem życia każdego człowieka
nie są wcale dobre zdrowie, długie życie, wysokie zarobki, realizacja planów, zdobycie wykształcenia,
sukcesy w pracy, wielkie osiągnięcia, szczęśliwe chwile, czy dobra doczesne. On wie, że jedynym celem naszego
ziemskiego życia jest osiągnięcie zbawienia. A to wymaga pracy.
I taki jest też priorytet Boga - zatroszczyć się o nasze zbawienie. Dlatego też stwarza nam ku temu najlepsze
warunki. Daje nam najlepszy dla nas czas, najlepszy zestaw zadań do wykonania, najlepszy zestaw talentów
i umiejętności, najlepszy zestaw łask (czyli sytuacje i osoby, które mogą pociągnąć nas ku Niebu), najlepszy
zestaw umartwień, najlepszy moment i okolicznośći, a także najlepszy rodzaj śmierci (czasem potrzebna jest śmierć
nagła, innym razem śmierć męczeńska - poprzedzona długim i bolesnym cierpieniem, które jednak znacznie skraca lub
całkowicie zastępuje Czyściec, a czasem bywa jedynym ratunkiem dla duszy). Bóg prowadzi nas do zbawienia najlepszą
dla każdego z nas drogą. Tylko w ten sposób może nam pomagać. Reszta bowiem należy już do nas.
Każdy ma więc konkretną misję do wykonania oraz określony na nią czas. A kiedy misja dobiega końca, kończy się też
ziemski etap życia. Prawdziwe życie zaczyna się dopiero po tamtej stronie. To dlatego Jezus chciał, byśmy byli,
jak dzieci - nie dociekali, nie drążyli, nie domagali się dowodów, ale byśmy po prostu zaufali, że Bóg
naprawdę nas kocha i zawsze chce dla nas jak najlepiej, bo stoimy wobec ogromu Tajemnicy, której nie jesteśmy
w stanie ogarnąć naszym ludzkim, nawet najwybitniejszym, ale jednak, rozumkiem.