Z opisów mistyków wynika, że sąd, który nas czeka wcale nie będzie typową "rozprawą sądową," jaką znamy z ziemskiego życia. Będzie to raczej ujrzenie siebie w świetle Bożej Prawdy podczas spotkania z Chrystusem po naszej śmierci. Można powiedzieć, że spojrzymy wtedy na swoje życie oczami samego Boga.
Bóg chce, abyśmy upodabniali się do Chrystusa. Dlatego też podczas sądu ujrzymy
siebie w świetle prawdy Bożej, a więc jak wyglądało nasze życie w odniesieniu do
Chrystusa, który był nam dany właśnie po to, by się na Nim wzorować.
Najważniejsza będzie prawdziwa wiara w Chrystusa, uznanie w Nim Boga, jedynego Pana
i Zbawiciela. Tylko ci, którzy wyznają, że jest On Panem, będą mieli prawo do
usprawiedliwienia dzięki Ofierze Chrystusa. Ale wiara ta ma się przejawiać
w codziennym naśladowaniu Jezusa i wypełnianiu Jego poleceń. A więc liczyć się będzie
nie tylko "pusta wiara", ale i uczynki z tej wiary wypływające - nasza prawdziwa
hierarchia wartości, wierność przykazaniom, modlitwa, Eucharystia, sakramenty,
miłość bliźniego.
W świetle prawdy Bożej ujrzymy nie tylko wszystkie swoje uczynki, ale prawdziwe
intencje, zamiary. Okaże się wtedy, że Bóg wie o nas wszystko - że wszystko widział
w ukryciu i że znał każdą naszą myśl. Wtedy okaże się, co tak naprawdę było dla nas
najważniejsze - czy był to Bóg, czy może zamiast Boga czciliśmy "inne bożki,"
bo od Boga ważniejsze były dla nas pieniądze, wygląd lub dobra zabawa? Ujrzymy więc
całą zgniliznę naszego grzechu.
Bardzo ważną sprawą będzie to, jak traktowaliśmy ludzi, których Bóg postawił na
drodze naszego życia. Bo miłość do Boga mamy wyrażać w prawdziwej miłości bliźniego.
Jaka była nasza postawa wobec nich - czy zachowywaliśmy pokorę i nie wywyższaliśmy
się ponad innych, czy może pełni pychy czuliśmy się w jakiś sposób od nich lepsi?
Na sądzie okaże się, czy zawsze kierowaliśmy się prawdziwą miłością bliźniego, aż
do zapomnienia o sobie? Czy bliźniego traktowaliśmy z szacunkiem, jaki należy się
drugiemu człowiekowi, czy może jak zwykły przedmiot? Czy służyliśmy bliźnim pełniąc
uczynki miłosierdzia wobec nich, czy raczej sami oczekiwaliśmy służby i miłosierdzia
od innych? Czy powstrzymywaliśmy Zło innych ludzi, czy może byliśmy na to Zło
obojętni? A może sami byliśmy źródłem Zła - zachęcaliśmy innych do złych czynów
lub w jakiś inny sposób promowaliśmy niewłaściwe postawy i zachowania? Czy na temat wad
innych osób milczeliśmy, czy raczej sami uczestniczyliśmy w nagonce na bliźnich
i w tym, by złe słowo o nich krążyło po świecie? Czy powstrzymywaliśmy się od
osądzania innych ludzi, czy może pierwsi ich potępialiśmy, choć często nie
znaliśmy w pełni wszystkich okoliczności sprawy, a przede wszystkim prawdziwych
intencji drugiego człowieka, bo tylko Bóg je zna. Czy potrafiliśmy drugiej osobie
przebaczyć złe czyny, czy też uważaliśmy, że drugi człowiek nie zasługuje na nasze
przebaczenie, ale my jesteśmy lepsi i zasługujemy na przebaczenie Boga? Wreszcie,
czy szliśmy za Chrystusem tylko wtedy, kiedy czynił cuda w naszym życiu, czy
poszliśmy za Nim również na sam Krzyż?
Na na to pytanie sam Pan Jezus odpowiada w następujący sposób:
"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie,
i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę
w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?"(Mt 7,1)
Słowa Chrystusa nie dotyczą wcale ziemskiego prawa, które musi być respektowane i
sędziów, którzy muszą wydawać wyroki, ale osądzania innych ludzi we własnym sumieniu
i skutków tego osądzania.
Bywa tak, że czujemy się skrzywdzeni przez innych. Zdarza się, że wiemy, kto i w jaki
sposób wobec nas zawinił, ale często są to tylko nasze podejrzenia na podstawie własnych
uprzedzeń lub zwykłych plotek. Bywa jednak, że jesteśmy pierwsi w wydawaniu opinii
o innych osobach. Nie zdajemy sobie sprawy z niszczycielskiej siły naszego słowa,
które - gdy trafi na podatny grunt - nie tylko "idzie w świat", ale często zaczyna też "żyć
własnym życiem", bo bywa przekręcane i ubarwiane przez ludzi.
Nasze słowo nie zawsze jest tak niewinne, jak nam się wydaje. Nasza pycha sprawia, że
uważamy się za wschechwiedzących, znających drugiego człowieka "na wylot", dlatego też uzurpujemy sobie
prawo do jego krytyki. Wydaje się nam, że znamy prawdziwe intencje sprawcy i wszystkie okoliczności sprawy,
gdy w rzeczywistości jedynie Bóg je zna. Właśnie słowo jest ulubionym narzędziem szatana, bo może szkodzić
z wielką siłą.
Może nie tylko boleśnie zranić drugiego człowieka, ale zasiać niezgodę tam, gdzie
panuje zgoda. Może siać zamęt i popsuć nawet najlepsze relacje. Może siać nienawiść tam, gdzie
panuje miłość. Człowieka może doprowadzić do upadku - ciężkiego grzechu, nałogu, czy
depresji. Może spowodować całą lawinę oburzenia, krytyki, niesłusznych oskarżeń. Może wywołać nagonkę
i konkretne reakcje innych ludzi. Może zniszczyć komuś życie zawodowe lub rozbić kochającą się rodzinę.
Może siać zgorszenie i deprawować młodych ludzi. Może doprowadzić do kalectwa, samobójstwa, czy wręcz zabójstwa.
Jak wobec tego powinniśmy się zachowywać?
Jezus każe nam poczekać na sprawiedliwość Bożą i nie przyczyniać się do rozprzestrzeniania krzywdzącego
słowa o drugiej osobie. Nie naśmiewać się z innych ludzi, nie gardzić nimi, milczeć na temat ich wad, nie
powtarzać negatywnych opinii, nie obmawiać, nie rozsiewać plotek. Nie wolno nam też nikogo potępiać.
Bóg patrzy bowiem na nas dokładnie tak samo, jak my patrzymy na naszych bliźnich. Kiedy gniewamy się na nich i Bóg
gniewa się na nas. Kiedy jesteśmy wyrozumiali dla ich wad, także Bóg jest wyrozumiały dla naszych wad. Jeśli
rozliczamy innych z najdrobniejszych błędów, wówczas możemy być pewni, że również my sami zostaniemy kiedyś z
najdrobniejszych swoich błędów przed Bogiem rozliczeni.
Za wszystkie złe skutki krzywdzącego słowa odpowie przed Bogiem nie tylko ten, kto był jego źródłem,
ale również wszyscy ci, którzy to niszczące słowo przekazywali dalej. Jezus na ten temat
w Ewangelii mówi bardzo dosadnie:
"Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu.
Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz
potępiony".
Jezus zwraca nam uwagę na to, że nikt nie może czuć się lepszym od innych tylko
dlatego, że jakiegoś grzechu nie popełnił. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy takimi
samymi słabymi, grzesznymi, w każdym momencie skłonnymi do upadku ludźmi. A ci,
którzy obmawiają innych i tak chętnie rozsiewają plotki, czy wydają krzywdzące
opinie nie mogą czuć się bezgrzeszni, ani nawet tak samo winni, jak ten, o kim
właśnie swoje krzywdzące opinie wygłaszają. Popełniają bowiem jeszcze cięższy grzech
- grzech pychy. To właśnie do nich Jezus kieruje pytanie: Czemu to widzisz drzazgę w
oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?
Bardzo często bywa tak, że jesteśmy
boleśnie krzywdzeni przez innych ludzi - pomówieniami, czynami, obojętnością, czy brakiem dobrej woli.
To sprawia, że poranieni odwracamy się od osób, które nas ranią, jesteśmy w stanie przez całe życie
chować w sercu urazy lub dążymy do wyrównania rachunków.
A jednak Jezus bardzo wyraźnie mówi: "Jeśli przebaczycie ludziom ich przewinienia, i
wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec
wasz nie przebaczy wam waszych przewinień." (Mt 6,14-15)
To bardzo mocne słowa Pana Jezusa. Widzimy sami, że sprawa naszego przebaczenia jest
bardzo poważna. Jezus mówi nam, że nie możemy się czuć lepszymi od innych ludzi tylko dlatego, że
nie zachowaliśmy się w danej sytuacji akurat w taki sposób, jak oni. Być może w innych sytuacjach życiowych
zachowujemy się znacznie gorzej? Z tych słów jasno wynika, że warunkiem uzyskania od Boga przebaczenia
za nasze własne przewinienia, jest przebaczenie tym, którzy wobec nas zawinili.
Dlaczego tak jest? Nie da się kwestii przebaczenia wyjaśnić bez uświadomienia sobie,
co jest właściwie celem naszego życia? A tu drogi są tylko dwie - wieczność z Bogiem
lub wieczność bez Boga. Stwórca
daje nam możliwość wyboru i kieruje do każdego z nas jedno pytanie: W którą stronę
pójdziesz, Człowieku? A my całym swoim życiem mamy odpowiedzieć na to pytanie żyjąc
albo według Bożego prawa albo żyjąc według własnych przekonań.
Dopóki będziemy patrzeć na życie z własnej perspektywy, będzie nam się wydawało,
że celem życia jest poszukiwanie szczęścia i wygody oraz maksymalne
zaspokajanie potrzeb własnych i własnej rodziny. Taka jest właśnie ziemska perspektywa.
Tymczasem z perspektywy Boga wszystko wygląda zupełnie inaczej. Nasze życie ma być
nieustannym dokonywaniem wyboru pomiędzy Dobrem, a Złem. Ma być wielką próbą naszej wiary
w różnych sytuacjach życiowych, konkretną pracą, służbą Bogu, misją, a także walką.
Pamiętajmy o tym, że złe duchy, to realne byty, które nas nienawidzą. Przez cały czas
nas obserwują i atakują. Znają nasz charakter i nasze słabości. Dażą do tego, byśmy
zawsze widzieli jedynie siebie i własny interes, byśmy
żyli nienawiścią do innych i byśmy się nawzajem coraz bardziej nakręcali do czynienia sobie
złośliwości. Podsuwają nam różne pomysły. Pamiętajmy, że tam, gdzie
tworzą się podziały, tam, gdzie panuje nienawiść, tam zawsze działa szatan. Bóg jest tam,
gdzie jest zgoda, jedność i miłość. Szatan sieje zamęt i dąży do tego, by rozbić tą
jedność, by ludzie stali się wrogami. Często wystarczy jedno nieopatrznie wypowiedziane
słowo lub zupełne głupstwo, by uruchomić idącą w świat lawinę krytyki, czy
samonakręcającą się machinę obrazy, nienawiści, zemsty, chęci odwetu, wojny.
W tak prosty sposób ofiara staje się krzywdzicielem, a szatan osiąga swój
cel.
Jest tylko jeden sposób, by tę machinę zatrzymać: Przebaczenie.
Z naszej perspektywy wygląda to tak, że osoba, która nas skrzywdziła nie zasługuje
na naszą dalszą przyjaźń, na nasz szacunek, na nasze przebaczenie. Czujemy zawód,
ogromny żal, zaczynamy więc traktować ją gorzej, często dążymy do wyrównania rachunków.
Z pespektywy Boga wygląda to jednak zupełnie inaczej. Po pierwsze - tę osobę Bóg
kocha tak samo, jak nas. Ani odrobinę mniej. Bóg wie, że grzech jest wpisany w życie
człowieka. Bóg wie, że człowiek narażony jest na zwodnicze działanie szatana i że
często jest tak słaby, iż upada, a ten upadek może być bardzo bolesny również dla
otoczenia. Jednak Bóg nigdy nie odmawia człowiekowi swojej miłości, szacunku
i przebaczenia. I tego samego oczekuje od nas. Bo każdy człowiek może upaść. A
otoczenie jest właśnie po to, by pomóc mu się podnieść. Taka jest perspektywa Boga.
Po drugie każdy człowiek, nawet ten, który ulega Złu, jest narzędziem w rękach Boga.
A Bóg potrafi nawet ze Zła wyprowadzić Dobro. W jaki sposób?
Krzywdziciel jest w oczach Bożych środkiem służącym do większego uświęcenia dla
pokrzywdzonego. Bo jeśli ten oprze się Złu, jeśli z serca przebaczy, jeśli pomimo wielkiej
urazy, nie da się wkręcić w szatańską machinę zemsty, jeśli powstrzyma krzywdę i
za Zło odpłaci Dobrem, zdobędzie ogromne zasługi dla duszy, które będą mu wielką pomocą
po śmierci.
Jeśli zaś pokrzywdzony
wplącze się w mechanizm Zła, pozbawia się tych ogromnych łask. Naraża się także na
brak przebaczenia samego Boga wobec niego, bo sam staje się krzywdzicielem, sam staje się
nowym źródłem Zła. To dlatego błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko
nieustannie powtarzał za św. Pawłem: "Nie daj się pokonać Złu, ale Zło Dobrem
zwyciężaj".
Okazując przebaczenie - uczymy przebaczenia. Okazując miłosierdzie, sami
możemy liczyć na miłosierdzie Boga. Kto wie, może to właśnie naszymi rękami chce posłużyć się Pan
Bóg, by podrzucić krzywdzicielowi właściwą lekturę? Może potrzebne są w intencji
jego nawrócenia modlitwy, Msze św, a nawet post i to nas Pan Bóg wyznaczył do
tej modlitewnej misji? Bóg uzależnia swoje przebaczenie od przebaczenia osób
pokrzywdzonych. A to oznacza, że pokrzywdzony może być dla krzywdziciela czasem
ostatnim ratunkiem.
Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia, o której należy pamiętać. Każdy z nas jest
odpowiedzialny przed Bogiem nie tylko za siebie, ale i za innych. Ludzkość to jeden
wielki organizm. Nie idziemy do Boga sami, ale mamy iść razem. A to oznacza, że
będziemy rozliczeni również z tego, jeśli jakaś dusza nie dostąpi zbawienia z naszej
winy - słowa, czynu, a nawet samego zaniedbania. Będziemy rozliczeni nie tylko
z nakłaniania do złych czynów, czy choćby ich promowania. Będziemy
rozliczeni również z tego, czy wystarczająco troszczyliśmy się o zbawienie tych, których Bóg
postawił na naszej drodze życia. Bo prawdziwa miłość bliźniego, to nie tylko zwykły szacunek,
służba, czy gotowość niesienia pomocy. Prawdziwa miłość bliźniego, to troska o jego
uświęcenie. To dlatego Jezus mówi: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się
za tych, którzy was prześladują." (Mt 5,44) A więc zamiast tracić energię na niekończącą się wojnę, z której
nic dobrego nikomu nie przyjdzie, lepiej spożytkować ją na napominanie błądzących, bo jeśli posłuchają,
będzie to nasza wielka zasługa, a jeśli nie posłuchają... też będziemy mieć zasługę, gdyż dla Boga nie liczy się
wynik, ale intencja. Tak oto ze Zła rodzi się Dobro.
W przebaczeniu nie chodzi wcale o teatralne gesty i wielkie pojednania, ale o
stan serca i dobrą wolę. Nie chodzi o to, by nosić na rękach tych, którzy nas
skrzywdzili, czy zmuszać się do kontaktów nimi. W przebaczeniu nie chodzi też
o zapomnienie tego, czego zapomnieć się nie da.
Przebaczyć prawdziwie, to nie żyć chęcią zemsty. To
na Zło odpowiadać Dobrem. Przebaczyć prawdziwie, to szanować drugą osobę nawet, jeśli
najchętniej splunęlibyśmy jej w twarz. Przebaczyć prawdziwie, to nie żyć
nienawiścią, rozpamiętywaniem, nie
karmić się złymi wspomnieniami. Przebaczyć prawdziwie, to iść dalej i być gotowym
do pomocy nawet wtedy, gdy wydaje się nam, że ta osoba na naszą pomoc po prostu nie
zasługuje. Przebaczyć prawdziwie, to nie widzieć w drugiej osobie wroga, ale
człowieka takiego samego, jak my. Człowieka słabego, człowieka grzesznego.
Człowieka często chorego, być może nawet psychicznie, choć często o tym
nie wiemy. Człowieka często zniewolonego przez szatana, o czym on sam nawet nie ma pojęcia
- zniewolonego nałogiem, pychą, egoizmem, nienawiścią, zazdrością, poczuciem krzywdy.
Człowieka w gruncie rzeczy bardzo biednego, bo nieświadomego, że być może przez swoje
zachowanie znajdującego się właśnie na najlepszej
drodze do wiecznego potępienia. Człowieka, któremu to może właśnie my w jakiś sposób
mamy pomóc się zbawić?
Pamiętajmy, że każdy z nas jest narzędziem, które może służyć zarówno Dobru, jak i Złu.
Aby Zło się panoszyło, niewiele potrzeba. Czasem wystarczy po prostu nic nie robić. Ale nasze przebaczenie,
modlitwa o nawrócenie krzywdziciela, czy ofiarowanie Bogu w jego intencji naszych udręk i cierpienia mają
ogromną moc i mogą zmieniać świat, a dla nas samych w momencie śmierci mogą stać się prawdziwą windą do Nieba.