Opętania są świadectwem na to, że diabeł istnieje naprawdę. Ci, którzy choć raz uczestniczyli w egzorcyzmach mówią, że stracili wiarę, ponieważ... zyskali wiedzę. Dlaczego dochodzi do opętań? Ponieważ Bóg chce czasami ujawnić to, co diabeł chciałby ukryć. A diabeł musi być Bogu posłuszny.
Jako wprowadzenie do tematu przytaczamy wypowiedź Wojciecha Cejrowskiego z nieopublikowanego wywiadu dla Newsweeka. Oto, co podróżnik odpowiedział zapytany przez dziennikarkę o demony...
"Codziennie odmawiam modlitwę z egzorcyzmem do św. Michała Archanioła, aby mnie ustrzegł od demonów. Mam wujaszka egzorcystę i raz w życiu byłem u niego w gabinecie. Nigdy więcej nie chcę tam pójść. Kiedyś wujaszek miał jedną osobę na miesiąc, teraz pracuje wiele godzin każdego dnia – tyle jest w Polsce opętań. Brakuje egzorcystów do roboty. Wujaszek mówi tak: „kiedy zostałem egzorcystą straciłem wiarę – ja już teraz nie wierzę, że Bóg istnieje, ja WIEM, z całą pewnością wiem, że istnieje, bo widziałem na własne oczy i odczuwałem na własnym ciele istnienie demonów". Ten świat to nie bajka ze średniowiecza. Jakby Pani raz jeden poszła do tego jego gabinetu, to by Pani od razu nie tylko uwierzyła w istnienie Boga, ale bardzo szybko przypomniała sobie, co to konfesjonał i kurczowo złapała się Dekalogu."
Źródło: http://www.facebook.com/Wojciech.Cejrowski
W roku 1976 w Niemczech, w małym miasteczku Klingenberg zmarła w trakcie przeprowadzanych egzorcyzmów
studentka pedagogiki, Anneliese Michel. Była ona całkiem normalną, zdrową i bardzo religijną
osobą. Jej problemy zaczęły się w 1968 roku. To właśnie wtedy zaczęła doświadczać "dziwnych ataków"
- krótkotrwałych omdleń, zesztywnienia ciała oraz uczucia duszenia i przygniatania. Z czasem jej stan
się pogarszał - była coraz bardziej przygnębiona, coraz częściej widywała też diabelskie twarze.
Lekarze podejrzewali u niej epilepsję i przepisywali leczenie, które miało zapobiegać atakom.
Tymczasem ataki się wciąż nasilały. W końcu rodzice zaczęli podejrzewać u niej opętanie. Zabrali więc
dziewczynę na pielgrzymkę do San Damiano - miejsca słynnego z objawień Maryi.
Podczas pielgrzymki dziewczyna zachowywała się bardzo dziwnie. Zaczęła odczuwać ogromny wstręt do
przedmiotów świętych. Nie była w stanie wejść do kościoła, czy patrzeć na święte obrazy. Rwała
medaliki i różańce. Wypowiadała także plugawe słowa. Wkrótce wokół niej zaczął pojawiać się straszliwy
odór, którego nie dało się w żaden sposób wywietrzyć.
Anneliese przez wiele lat była poddawana bardzo szczegółowym badaniom lekarskim u różnych lekarzy,
którzy nie potrafili jednak zająć wspólnego stanowiska w sprawie jej dolegliwości. Podejrzewano
u niej problemy natury psychicznej, a także uszkodzenie mózgu, czy padaczkę. Z tego powodu
przyjmowała również silne leki zapobiegające napadom padaczkowym. Ponieważ leczenie nie przynosiło
efektów, niektórzy lekarze mówili wprost, że na diabła nie ma lekarstwa. Rodzice dziewczyny zdecydowali
się w końcu poprosić o pomoc Kościół.
Księża początkowo tylko obserwowali dziewczynę. Udzielali jej także zwykłego błogosławieństwa, które
przynosiło jej niesłychaną, ale tylko chwilową ulgę i odprężenie. Stan dziewczyny wciąż się jednak
pogarszał. W końcu zdecydowano się przeprowadzić egzorcyzm próbny. Odprawiany jest on w myślach, a osoba
egzorcyzmowana nie jest o tym informowana. Ma on na celu przekonanie się, czy chodzi rzeczywiście o
przypadek opętania.
Podczas próbnego egzorcyzmu dziewczyna
zareagowała bardzo gwałtownie - zaczęła szaleć, wrzeszczeć i rwać różaniec. We wrześniu 1975 roku
biskup wydał zezwolenie na rozpoczęcie właściwych egzorcyzmów. Trwały one około roku czasu.
Ich przebieg został nagrany na taśmy magnetofonowe. Tego życzyła sobie Anneliese. Podczas egzorcyzmów
demony ujawniły się. Było ich sześć. Nazywały siebie Lucyfer, Judasz, Kain, Neron, Hitler oraz upadły
ksiądz Fleischmann. Anneliese ogromnie cierpiała - ryczała, warczała, wiła się, wykrzykiwała wulgaryzmy
w kierunku kapłana. Jej twarz była wykrzywiona i zdeformowana. Dziewczyna zgrzytała zębami, a jej ciało
wyginało się w nienaturalny sposób. Mówiła grubym, męskim głosem, a także nieznanymi językami.
Podczas egzorcyzmów Anneliese otrzymywała również pocieszenia w postaci wizji świętych, Aniołów,
Matki Bożej oraz Chrystusa. Na jej ciele pojawiły się też stygmaty.
Podczas egzorcyzmów zwracano się do Matki Bożej z prośbą o uwolnienie. Kiedy się pojawiała,
demony wpadały w szał. Demony długo nie chciały opuścić jej ciała, jednak pod wpływem egzorcyzmów były
w końcu zdecydowane odejść. Dzień 31 października 1975 miał być dniem uwolnienia dziewczyny. Demony odeszły,
jednak po jakimś czasie powróciły. Dlaczego?
Podczas jednej z wizji Matka Boża zapytała Anneliese o to, czy jest gotowa cierpieć i swoje cierpienie
ofiarować jako pokutę za grzeszników. Dziewczyna zgodziła się. Przyjęła więc na siebie te ogromne
cierpienia w zamian za zbawienie dusz zagrożonych potępieniem.
Anneliese wciąż powtarzała, że w
lipcu nadejdzie zmiana. Pod koniec życia wyglądała, jak wrak człowieka.
Była wychudzona. Prawie nic nie jadła, gdyż demony nie pozwalały jej jeść. Była ogromnie poturbowana.
Twarz miała siną i opuchniętą. Paznokciami drapała ściany, wybiła głową szybę, wygryzała ze ściany
kamienie. Diabeł rzucał ją od ściany do ściany. Raniła się aż do krwi - biła się po twarzy, tarła
twarzą o ścianę, z ogromną siłą uderzała głową o futrynę lub o podłogę, w szaleńczym tempie wykonywała
tysiące przyklęknięć. Anneliese twierdziła, że według obietnicy Matki Bożej w lipcu zostanie ostatecznie uwolniona
od demonów. 1 lipca 1976 roku zmarła.
Rodzice Anneliese oraz księża zostali oskarżeni o spowodowanie śmierci dziewczyny. Media uznały ich za
winnych, zanim na dobre rozpoczął się proces. W kraju rozpoczęła się nagonka na oskarżonych. Sędzia okazał
się stronniczy. Podczas rozprawy odrzucono najistotniejsze dowody. Powoływano stronniczych świadków.
Dążono jedynie do ukarania oskarżonych. Rodzice oraz księża egzorcyści zostali uznani za winnych
śmierci Anneliese i zostali skazani na dwa lata więzienia w zawieszeniu.
Jakiś czas później sprawą zajął się amerykański antropolog kultury, profesor Felicitas Goodman. Od
ponad piętnastu lat zajmowała się ona badaniem występującego we wszystkich kulturach tzw. religijnego
stanu wyjątkowego. Opracowała metodę odróżniania prawdziwego opętania od stanów chorobowych na
podstawie artykulacji dźwięków. Bardzo szczegółowo przebadała przypadek Anneliese Michel na podstawie
taśm magnetofonowych i doszła do zaskakujących wniosków.
Stwierdziła, że Anneliese Michel naprawdę była opętana. Śmierci dziewczyny nie spowodowali jednak nie
księża egzorcyści, ani też zaniechania ze strony rodziców, ale zatrucie lekami przeciw padaczce.
Warto wiedzieć, że na podstawie tego przypadku nakręcono głośny film "Egzorcyzmy Emily Rose." Poniżej
znajduje się film dokumentalny o "Przypadku Klingenberg" wraz z nagraniami z egzorcyzmów. Zachęcamy do
oglądnięcia.
Źródła: Goodman F.D. "Egzorcyzmy Anneliese Michel," Arka Noego 2005
Siegmund G. "Cztery głośne przypadki wypędzenia szatana," Bratni Zew 2004
"Dwaj bracia, Teobald i Józef Burner, pierwszy w wieku dziesięciu, drugi ośmiu lat, bardzo spokojni i
normalni, 25 września 1865 roku zaczęli się zachowywać w sposób niezwyczajny, stając się w krótkim
czasie istotami całkowicie odbiegającymi od normy. Oto ich zachowania:
1. Obydwaj splatali nogi ze sobą w sposób "tak nienaturalny, że niemożliwe stawało się ich rozdzielenie."
2. Opierali się na głowie i nogach, chodząc w kształcie łuku. Żadna siła nie była w stanie zmusić ich
do normalnej pozycji.
3. Dręczył ich straszliwy głód. Pewnego razu jeden z nich zjadł ogromną ilość jabłek. Ich brzuchy strasznie
się nadymały, podczas gdy oni sami czuli w swym wnętrzu jakby piłkę, która się kręciła lub żywe zwierzę,
które się szamotało.
4. Często odwracali się w stronę ściany i rysowali na niej odrażające wizerunki demonów, z którymi rozmawiali
i się bawili.
5. Często z ich ust wydobywała się piana, pierze i ogień, a ich ubrania pokrywały się cuchnącym pierzem,
którego odór napełniał dom. Teobald stał się tak głuchy, że nie słyszał wystrzałów z pistoletu.
6. Niekiedy jeden z chłopców unosił się w powietrze razem z krzesłem, po czym spadał, nie wyrządzając
sobie żadnej krzywdy.
7. Często lewitowali. Sama matka była kilkakrotnie unoszona, kiedy siadała na łóżku syna. Gdy potem
spadała, również nie wyrządzała sobie krzywdy.
8. W pokoju chłopców panowały wysokie temperatury, choć nie było tam żadnego pieca. Kiedy matka kropiła
pokój wodą święconą, upał ustępował.
9. W obecności licznych świadków Teobald, który często widział jakąś zjawę, niewidoczną dla pozostałych,
mającą dziób kaczki, kończyny kota, kopyta konia i głowę pokrytą cuchnącymi piórami, rzucał się na nią,
wyrywał jej garściami pióra i oddawał je zdumionym świadkom. Pierze, które wydawało fetor nie do
zniesienia, nie dawało się spalić.
10. Najbardziej charakterystyczną cechą opętanych przez złego ducha była awersja do rzeczy świętych,
takich jak krzyż, różaniec, kościół, również do księży. Kościół nazywali chlewem; wodę święconą określali
jako zgniłą wodę lub truciznę. Na księży mówili calottini (od calotta - piuska, jarmułka), katolicy
to byli "smarowacze," (szyderstwo z sakramentu namaszczenia - przypis redakcji) modlitwa - ryk. Wizerunek Jezusa ukrzyżowanego nazywali marionetką na krzyżu.
Wypowiadali też okropne bluźnierstwa. Jeśli ktoś położył różaniec na łóżku, dwaj chłopcy chowali się
pod koce, dopóki go nie zabrano. Jeśli bez informowania ich dolewano do pokarmu lub napoju odrobinę
wody święconej, nie chcieli niczego wziąć do ust.
11. Niekiedy cały dom drżał, jak podczas trzęsienia ziemi. Krzesła, stoły i inne meble często były
odrzucane. Kiedy jakiś kapłan odwiedzał dom, chłopcy natychmiast chowali się pod stół lub pod łóżko
albo wyskakiwali przez okno. Jeśli gość był byle jakim chrześcijaninem, chłopcy byli szczęśliwi
i wołali: "To jeden z naszych. Wszyscy powinni być tacy."
12. Mieli zdolność mówienia obcymi językami (ksenoglosja; rozmawiali po francusku, angielsku i łacinie,
a także w dialektach francuskich i hiszpańskich).
13. Umieli czytać w cudzych myślach i wiedzieli o odległych wydarzeniach. Teobald przepowiedział śmierć
kilku osób. Często podawali informacje o odległych sprawach z przeszłości, których nikt nie znał.
Odkrywali także straszliwe zbrodnie.
Zastosowano drobiazgowo reguły katolickiego tekstu egzorcyzmu według Rytuału Rzymskiego (litanie, modlitwy i inwokacje)
zakończone wezwaniem Matki Bożej. Na koniec kapłan wypowiedział zdanie: "Odejdź duchu nieczysty, sprzed
wzroku Niepokalanej! Bądź posłuszny Jej poleceniu i odejdź jak najszybciej!" Dopiero wtedy zły duch wydał przeraźliwy
krzyk i oświadczył: "Teraz jestem zmuszony ustąpić!" Opętany skulił się, skręcając się, "rozluźnił ciało,
wyprężył się i padł na ziemię, jak martwy." Matka płakała obejmując swego syna, który teraz czuł się znakomicie, był
spokojny i pogodny. Nie pamiętał niczego i nie rozpoznawał nikogo. Dano mu medalik św. Józefa, którego
nie odrzucił, ale chętnie przyjął. W domu dał medalik bratu Józefowi, który bez wahania rzucił go na ziemię
i podeptał. "Może jest szalony" - skomentował to Teobald. Egzorcyzm nad Józefem został przeprowadzony w obecności wielu świadków i zakończył się dopiero wówczas,
gdy nastąpiło wezwanie Matki Bożej, wielkiej Pani".
Źródło: Colucci P. "Gdy duchy przychodzą...", Dehon 2002, s. 149-153